Prolog

Przesuwała ołówkiem po kartce, tworząc gryfem odpowiedni kształt. Szkic był już prawie skończony, musiała jeszcze tylko dopracować kilka szczegółów. Za kilka minut wszystko powinno być już skończone.
Skupiona na rysowaniu, nie zdała sobie nawet sprawy z tego, że ktoś wszedł do jej pokoju. Wzdrygnęła się, kiedy usłyszała za sobą głos matki.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
Nie odpowiedziała jej. Podniosła z kolan swój szkicownik i podała go swojej rodzicielce. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, badając uważnie wzrokiem fakturę papieru.
- Zawsze będę uważać, że minęłaś się z powołaniem.
Miley zaśmiała się cicho i wróciła do rysowania, kiedy matka podała jej z powrotem portret ojca. Przeciągnęła kilka kresek po kłosie zboża, który narysowała wcześniej.
Właśnie tak chciała go zapamiętać: w starym, kowbojskim kapeluszu, który pękał tu i ówdzie, zmrużonymi od promieni słońca oczami i kłosem w ustach. Często widywała go tak zamyślonego, kiedy odwiedzali stare kąty w Nashville. Siadał wtedy na schodkach werandy domu swoich rodziców, a kiedy jego mała córeczka podbiegała do niego z wyciągniętymi rączkami, zakładał swój stary kapelusz na jej głowę, którą zdobiły dwa wysokie kucyki i przytulając, powtarzał czasem: Życie jest krótkie, Smiley. Trzeba brać z niego ile się tylko da.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.
Dłoń Miley zatrzymała się gwałtownie i oderwała od kartki.
- Wiem – odpowiedziała matce krótko i wróciła do przerwanej czynności.
Wiedziała, że nic więcej nie może zrobić. Pocieszanie nie wchodziło w grę, już tego próbowała. Ale nie mogła całe życie martwić się o innych. Nie miała już siły troszczyć się o wszystkich wokół, zapominając na dobre o sobie. Ojciec zawsze ją przed tym przestrzegał. Przypominał jej, że nie można być szczęśliwym starając się wiecznie uszczęśliwiać innych. Serce noszone na dłoni należało od czasu do czasu chować z powrotem w swoim wnętrzu po to, aby mogło odpocząć i nabrać nowych sił.
- Miley?
Podniosła wzrok i spojrzała prosto w jej niebieskie oczy, tak bardzo podobne do jej własnych.
- Będę za tobą tęsknić, mamo.

***

Czego się spodziewacie? Pewnie się spodziewacie tego, czego się spodziewać nie powinniście... Więc może w ogóle się nie spodziewajcie niczego. Albo po prostu spodziewajcie się niespodziewanego. Czy to ma sens? :D

Miałam to opublikować po napisaniu trójki na BTH, ale jestem głupia i nie mogłam się powstrzymać.